środa, 29 czerwca 2011

PIOTRA I PAWŁA

DLA WSZYSTKICH PIOTRÓW I PAWŁÓW

W marzeniach  bądź śmiały,

W dążeniach wytrwały.
W miłości bądźcie cierpliwy.
Na cierpienia bądź wrażliwy,
Niech pogarda,  i pycha będą Ci obce,
A ominą Cię życia manowce.





































piątek, 24 czerwca 2011

o.RYDZYK

CZY  UFASZ TYM , KTÓRZY MODLĄ SIĘ ZA PIENIĄDZE?    JA NIE!





OD NIENAWIŚCI ZBAW NAS PANIE
Czy  zrozumie  ktoś  POLAKA? 
 Gdy  pokonał  już  „GOLIATA”
Sam  w  niewolę  Kraj  oddaje,
Gdy  usłyszy  „gorzkie żale”.

Bo  „mądrością”  Ich  olśnieni,
Ich  „miłością ” zachwyceni.                     
   Kark  przed  Klerem  uginamy.
Na  ołtarzu  KRAJ  składam
Modląc się- prosimy;
      „…odpuść nam nasze winy, jako i my  O  D P U S Z C Z A M Y…”
     GŁOSU KATOLICKIEGO SŁUCHAMY;
- Jeśli  BOGA  w  sercu  masz,
Innowiercom  napluj  w  twarz.
Niech się dowie cały świat,
Polakowi Żyd nie brat.
Bój to nie jest nasz ostatni,
Wyciągniemy Polskę z matni,
Matni ŻYDÓW i BUDDYSTÓW,
Wszelkiej maści  ISLAMISTÓW.
TAK  MIŁOŚCI  NAUCZAJĄ,
TAKĄ  MIŁOŚĆ  W  SERCACH  MAJĄ.
O  MIŁOŚCI  ZAKŁAMANA,
CO  UKRYWASZ  TWARZ  SZATANA,
CZEMU  NARÓD  MÓJ  WYBRAŁAŚ
CZEMU  POLSKĘ  POKOCHAŁAŚ???
                                                                                           GAG-a   
          















MÓJ BÓG



To słowik co śpiewa hymn słońca o świcie,                 
To len zakochany w nieba błękicie.
I żółwik , co  odnalazł sens życia wśród fal,
I głos co się echem odbija od skał.
To starzec wspierany młodzieńca ramieniem,
I deszcz co przynosi w upały wytchnienie.
To dziecko ogrzane rodziców miłością,
I pasterz gdy patrzy na stado z radością.
To nadzieja w zwycięstwo każdego sportowca,
I gwiazda co wiedzie do celu wędrowca.
To wszystko co cieszy, co smuci, co żyje,
Wszystko co rozum, co serce me kryje.
TO WŁAŚNIE MÓJ KOŚCIÓŁ, TO WŁAŚNIE MÓJ BÓG,
WSZYSTKO TO PANIE - TO TWÓJ WIELKI CUD.         
GAG-a

                    
             

                                                                                                                              

środa, 22 czerwca 2011

DZIEŃ OJCA


WESOŁEGO DNIA OJCA ŻYCZY GAG-a































TATA

Jutro „DZIEŃ OJCA”.
Jeśli i ty chciałbyś zostać TATĄ, tatą kochanym, szanowanym, podziwianym, odpowiedzialnym- czyli TATĄ IDEALNYM, zanim podejmiesz decyzję przeczytaj.


 WZOROWY OJCIEC
Czekając na dziecko na pewno obiecałeś sobie, że będziesz dobrym tatą dla niego. Niekiedy jednak teoria nie idzie w parze z praktyką i łatwiej powiedzieć niż zrobić. Bycie rodzicem to wielka odpowiedzialność i każdemu zdarzają się mniejsze lub większe wpadki rodzicielskie.  Bardzo trudno przecież sprostać wymaganiom jakie niesie za sobą posiadanie dziecka., bo oprócz tego, że kocha się je bezwarunkowo, to należy również  być konsekwentnym, stanowczym, umiejętnie wytyczać granice i mobilizować dziecko do działania. Trudno się nie pogubić w tym wszystkim i uniknąć wszystkich błędów wychowawczych. Można jednak próbować  je  zminimalizować i nieco przybliżyć do ideału. Ważne tylko, aby w porę  uświadomić sobie cechy negatywne i chcieć je zmienić. Jak być dobrym tatą?
Przyjmując postawę „wzorowego” ojca, unikaj popadania w skrajności. W wytyczaniu granic, nie popadaj w pewnego rodzaju despotyzm i nie spraw, aby Twoja miłość do dziecka była warunkowa. Zbytnia surowość i obraz ojca „kaprala” mogą wywołać strach u dziecka i rzutować na późniejszych poprawnych relacjach miedzy wami. Nie zrób tez ze siebie ofiary własnych działań, który będzie spełniał wszystkie zachcianki swojego dziecka. Nim się spostrzeżesz stracisz autorytet w oczach dziecka. Grunt to zachować zdrowy rozsądek i znaleźć „ złoty środek” Rola ojca jest szczególna w życiu dzieci i stanowi ważny element wspomagający ich harmonijny
rozwój, dlatego warto przyłożyć wszelkich starań aby być wspaniałym rodzicem dla swoich dzieci.


„Spójrz na swojego ojca, a dowiesz się jakim ojcem jesteś”- w tym stwierdzeniu kryje się wiele prawdy. Człowiek to istota, która w mniejszym lub większym stopniu przejawia skłonność do powielania zachowań swoich rodziców.  Widać to wyraźnie w różnych sytuacjach wychowawczych, nie raz pewno będziesz łapał się na tym, że postępujesz właśnie tak jak Twój ojciec. Dotyczy to zarówno pozytywnych jak i negatywnych aspektów postaw rodzicielskich. Nawet jeżeli sobie przyrzekłeś, że nie chcesz popełniać tych samych błędów co Twój ojciec, to nie raz możesz nawet nieświadomie  powielać niektóre z jego zachowań. Bardzo trudno wyzbyć się wzorców w których się wychowało. Dziecko od samego początku jest nastawione na rejestrowanie sposobu bycia najbliższych, a następnie na przejmowaniu go, jako coś najzupełniej normalnego. Najczęściej wzorzec ojca przerzuca się na syna, a matki na córkę. Jest uwarunkowane rolą jaką pełni matka w domu a jaką ojciec ( zarówno tą pozytywną jak i negatywną)

Ojciec jest wzorem
mężczyzny dla swoich dzieci. Jeśli ma córkę, jego odpowiedzialność za typ męski, jaki prezentuje, wzrasta znacząco, bowiem związek córki z tatusiem jest szczególny, jedyny w swoim rodzaju. Przede wszystkim ojciec to pierwszy mężczyzna w życiu dziewczynki (w sensie emocjonalnym i psychologicznym). Jest on uosobieniem męskości. Wkraczając w dorosłe życie, będzie porównywała z nim każdego mężczyznę, który okaże jej względy.
Jeżeli czujesz, że Twoje relacje z dzieckiem nie są w pełni takie jakbyś chciał to przeanalizuj swoje zachowanie. Wypisz cechy, które uważasz za swój atut w ojcostwie oraz te które chciałbyś wyeliminować. Jeżeli masz świadomość, że jest w Tobie coś co byś chciał zmienić to polowa sukcesu za Tobą. Teraz należy tylko działać, im szybciej się uporasz z cechami „toksycznego” taty, tym mniejsze powstanie spustoszenie w psychice na co dzień.

Bądź tata na co dzień, a nie tylko w „święta”. W obecnych czasach trudno jest znaleźć chwile czasu na odpoczynek a co dopiero na zabawę z dzieckiem. Nie mniej staraj się wygospodarować codziennie chwilę czasu dla swojej pociechy. Jeżeli jesteś bardzo zmęczony usiądź wygodnie w fotelu, weź szkraba na ręce, mocno go przytul i zapytaj co dziś porabiał. To naprawdę nie wymaga wysiłku fizycznego a sprawia, ze dziecko czuje się kimś ważnym oraz miedzy wami nawiązuje się bliższa więź.





Rozmawiaj z dzieckiem. Rozmowa to najlepszy sposób na poznanie dziecka i nawiązanie z nim poprawnych relacji. Staraj się dziecku poświęcać najwięcej czasu ile tylko możesz. Dziecko poprzez rozmowę z Tobą słucha co masz mu do powiedzenia i odwzajemnia się tym samym. Te wasze wspólne pogaduszki są wam bardzo potrzebne, zarówno Tobie jak i dziecku. Dziecko ma poczucie, ze istniej taka szczególna osoba, która ją wysłucha a Tobie pozwala to lepiej zrozumieć malca. Zamykanie się w sobie i brak komunikacji z dzieckiem oddala was od siebie, im dłużej będzie taka sytuacja trwała tym trudniej będzie pomoc dziecku gdy pojawią się problemy

Kochaj bezwarunkowo. Ważne jest, żeby kochać dziecko nie zależnie od jego sukcesów. Zbyt wygórowane ambicje rodziców prowadzą do tego, ze dziecko czuje odtrącone i podupada jego samoocena. Zachęcaj dziecko do działań i mobilizuj go, bez tego nie będzie czuło potrzeby odnoszenia sukcesów. Doping rodziców jest bardzo istotny dla dziecka, niezależnie od wieku w jakim jest.  Jeżeli cos mu  nie wyjdzie, nie rob miny zawiedzionego ojca. Ważne jest, aby wspierać dziecko w tych dobrych jak i trudnych chwilach. A może ma predyspozycje do czegoś innego? Nikt nie jest najlepszy we wszystkim.

Bądź konsekwentny i stanowczy. Wyznacz granice, których dziecko nie powinno przekraczać, jeżeli powiesz „nie wolno” to nie zmieniaj za chwilę  zdania pod naporem histerii. Brak konsekwencji w wychowaniu dziecka prowadzi w gruncie rzeczy do upadku autorytetu rodzica. Dziecko nauczy się, ze wszystko mu wolno i w kontakcie z grupą rówieśniczą może poczuć się bardzo nieszczęśliwy ( tam panują trochę inne zasady) . Wzorzec uległego ojca może się również odbić na późniejszym życiu dzieci.

Kochaj, przytulaj…. Okazuj dziecku miłość na każdym kroku. Dzieci potrzebują bliskości zarówno matki jak i ojca. Szczególnie widoczne jest to u dziewczynek, które są szczególnie  wrażliwe, uczuciowe i  delikatna. Ale również nie skąp uczucia synowi on tez potrzebuje  od Ciebie potwierdzenia swojej wartości i ważności. Aby dziecko mogło się prawidłowo rozwijać potrzebuje miłość i aprobaty obydwojga rodziców. Nie daj sobie wmówić, ze od przytulania jest mama, a od karcenia tata.

Daj poczucie bezpieczeństwa. Dziecko aby było w pełni szczęśliwe musi czuć się bezpieczne. Musi wiedzieć, ze jest ktoś kto zawsze stanie w jego obronie – najczęściej jest to ten dobry silny tata, który da wszystkiemu radę. Staraj się nie zawodzić dziecka, aby w nim tego nie zachwiać. Bądź zawsze w pogotowiu, aby w odpowiednim momencie zareagować. Nie zostawiaj dziecka samego z problemami, ono naprawdę oczekuje od Ciebie pomocy. Postaraj się aby dom kojarzył im się z ciepłą przyjazną atmosferą, z czymś do czego chętnie będzie wracać się w wspomnieniach po latach.

Okazuj szacunek. Odnoś się do dzieci z szacunkiem i unikaj obraźliwych słów w stosunku do nich. Jeżeli dziecko jest nie grzeczne postaraj mu się wytłumaczyć, ze źle zrobiło, zanim zaczniesz krzyczeć i robić awanturę. Odnoś się tez z szacunkiem do swojej zony, dzieci to świetni obserwatorzy. Jeżeli będą widzieć, ze relacje nie są miedzy wami najlepsze sami będą tak się do was odnosić. Nie wymagaj od dziecka tego czego sam nie wnosisz w wasze życie rodzinne, dzieci czerpią wzorzec od rodziców.

Jeśli Ci się uda - twoje dziecko zaśpiewa 
Nigdy nie usłyszysz
TEGO CI ŻYCZY GAG-a


wtorek, 21 czerwca 2011

LATO

WITAMY WAKACJE

Udar słoneczny
Autor: Nela Elsner,
Udar słoneczny może zdarzyć się każdemu. Wystarczy kilka godzin bez nakrycia głowy na plaży lub podczas wysiłku fizycznego w upalny dzień. Gdy cię dopadnie, działaj szybko!

Beztroskie wystawianie odkrytej głowy i karku na palące promienie słoneczne może skończyć się przegrzaniem organizmu, a w konsekwencji - udarem słonecznym. Na skutek wysokiej temperatury organizm ma utrudnione, czy wręcz uniemożliwione oddawanie nadmiaru ciepła na zewnątrz. Dochodzi wówczas do przegrzania się opon mózgowych znajdujących się tuż pod czaszką.
Objawy udaru
O tym, że doszło do udaru, mogą świadczyć nagłe zawroty i ból głowy, przyspieszone tętno, gorączka, mroczki przed oczami i ogólne osłabienie. Czasami pojawiają się także obfite poty, mdłości i szum w uszach.
Jak złagodzić skutki?
Jeśli po długotrwałym przebywaniu na słońcu wystapił u ciebie któryś z tych objawów, powinnaś szybko reagować. Przede wszystkim należy schować się w jakieś zacienione, chłodne i przewiewne miejsce. Położyć się lub usiąść, a na głowę i kark przykładać zimne kompresy z wody (okłady z lodu są raczej nie wskazane, ponieważ w zetknięciu z rozgrzanym ciałem mogą spowodować szok termiczny). Jeszcze większą ulgę przyniesie obłożenie całego ciała wilgotnymi i chłodnymi ręcznikami - co pewnien czas trzeba je zmieniać.
Konieczne jest również picie dużej ilości chłodnej, niegazowanej wody z odrobiną soku owocowego lub soli, aby uzupełnić poziom elektrolitów w organizmie. Mniej więcej po 30 minutach powinna nastąpić poprawa samopoczucia.

Wikipedia - Udar cieplny
Udar słoneczny inaczej też porażenie słoneczne lub udar cieplny - stan chorobowy wywołany przegrzaniem organizmu, najczęściej głowy i karku, przez działanie słonecznego promieniowania ultrafioletowego. Może też powstać podczas przebywania w dusznej, wilgotnej i gorącej atmosferze lub przy nadmiernym wysiłku fizycznym. Polega na nagromadzeniu się zbyt dużej ilości ciepła w organizmie i zaburzeniu regulacji cieplnej organizmu. W takich warunkach zdolność naturalnego ochładzania się organizmu przez pocenie znacznie spada, więc zmniejsza się oddawanie ciepła do otoczenia. Szczególnie predysponowane są osoby starsze oraz dzieci gdyż mają one w sposób naturalny niezbyt dobrze działającą termoregulację. Narażone są także osoby cierpiące na cukrzycę, choroby serca, osoby otyłe i przyjmujące leki antyhistaminowe, moczopędne, antydepresyjne i rozszerzające naczynia a także osoby pod wpływem alkoholu.
Objawy: * ogólne osłabienie organizmu * przyspieszony puls * gorączka * suchość skóry * podwyższenie ciśnienia krwi * ogólne wyczerpanie * wymioty i nudności * dreszcze * bóle i zawroty głowy * zaburzenia psychiczne * możliwe zaburzenia świadomości * utrata przytomności * oparzenia skóry I lub II stopnia * wysoka temperatura ciała przekraczająca 39°C lub więcej * gorąca, zaczerwieniona skóra czasem pokryta bąblami - brak pocenia
Pierwsza pomoc * należy umieścić poszkodowanego w pozycji półsiedzącej w zacienionym miejscu z dostępem świeżego powietrza * stosować zimne, wilgotne okłady na głowę * podawać chłodne napoje, zamiast alkoholu, kawy, herbaty * chłodna kąpiel zamiast prysznica * u osób nieprzytomnych zastosować pozycję boczną ustaloną i wezwać pogotowie * w przypadku braku oddechu stosować sztuczne oddychanie, aż do przybycia lekarza
Leczenie skutków ubocznych * zimne, wilgotne okłady na głowę przez 10 minut, 3-4 razy dziennie przez 2-3 dni * unikać słońca przez kilka dni - jak długo, to zależy od stopnia oparzenia * smarować delikatnie poparzone miejsca kremami nawilżającymi, 1% roztworem octu winnego, jogurtem lub maślanką, kremami z dodatkiem aloesu * jeżeli rozerwane bąble uległy zakażeniu i zaczynają ropieć, zgłosić się niezwłocznie do lekarza
Ochrona przed udarem słonecznym W zależności od wrażliwości skóry pierwszy kontakt ze słońcem nie powinien być dłuższy niż 5-20 minut. Niektóre leki (antydepresyjne, moczopędne i antykoncepcyjne) wzmagają wrażliwość na słońce. Należy unikać słońca pomiędzy 11 a 15 gdyż wtedy grzeje najmocniej, polecane są jasne ubrania, nakrycie głowy i okulary słoneczne z filtrem nie przepuszczającym promieni ultrafioletowych.

niedziela, 19 czerwca 2011

MŁODYM BYĆ I WIĘCEJ NIC...


JAK PRZEDŁUŻYĆ NASZĄ MŁODOŚĆ
Przeciwutleniacze (nazwane też z języka angielskiego „antyoksydantami”) to związki chroniące nas przed szkodliwym działaniem wolnych rodników – niestabilnych związków chemicznych powstających w organizmie na skutek normalnych procesów metabolicznych, ale także w efekcie działania toksyn (zanieczyszczone powietrze, skażone jedzenie i woda, papierosy, alkohol). Wolne rodniki pomagają naszym ciałom w generowaniu energii i zwalczaniu infekcji, ale zbyt duża ich ilość jest szkodliwa. W takiej sytuacji atakują zdrowe komórki sprawiając, że te przedwcześnie się starzeją. Wolne rodniki działają na nas jak rdza na metal.

Przeciwutleniacze to enzymy, witaminy, składniki odżywcze i minerały powstrzymujące proces degeneracji komórek i tkanek przez wolne rodniki. Antyoksydanty występują w ludzkim organizmie, ale ich źródłem są też owoce, warzywa, ryby, produkty pełnoziarniste, orzechy oraz rośliny strączkowe. Pokarmy zawierające przeciwutleniacze nie tylko zapobiegają stanom kojarzonym z podeszłym wiekiem, takim jak ataki serca, udary, choroby układu krążenia, artretyzm i cukrzyca, ale także spowalniają proces starzenia się organizmu. Odpowiednie stężenie antyoksydantów sprawia, że szkody powodowane przez wolne rodniki są minimalizowane. Dzięki temu czujemy się i wyglądamy młodziej, mamy ładniejszą skórę i lepszy wzrok.
Istnieje wiele różnych typów antyoksydantów. Jednym z nich jest resweratrol, jeden ze składników czerwonego wina. Resweratrol dosłownie zatrzymuje proces starzenia się. Niestety, żeby dostarczyć sobie ilość resweratrolu wystarczającą do zatrzymania czasu w miejscu, musielibyśmy wypijać około 200ml wina dziennie. Z drugiej strony – wino w mniejszej ilości również może przyczynić się, jeśli nie do przedłużenia młodości, to do wydłużenia życia. Uważa się, że to właśnie resweratrol jest odpowiedzialny za tzw. paradoks francuski. Kuchnia rodu znad Loary jest wyjątkowo ciężka i tłusta, używa się w niej dużo masła, czerwonego mięsa, potrawy smaży się. Ponadto Francuzi piją sporo alkoholu. Mimo to są wyjątkowo żywotni – żyją dłużej niż inne, zdrowiej się odżywiające nacje Europy Zachodniej. Paradoks ten tłumaczy się tym, że wypijany we Francji alkohol to głównie bogate w resweratrol czerwone wino.


Badacze powoli izolują poszczególne przeciwutleniacze. W aptekach stopniowo pojawiają się suplementy diety zawierające antyoksydanty. Reklamuje się je jako preparaty spowalniające proces starzenia, a także – mogące wydłużyć życie o nawet 15-20 lat. Nie wiadomo jednak, czy przeciwutleniacze w pigułkach nie okażą się szkodliwe. Ich działanie w jedzeniu może być inne, ponieważ w naturalnej postaci występują z szeregiem innych substancji, z którymi wchodzą w interakcje. Lepiej jest ostrożnie podchodzić do suplementów diety na bazie przeciwutleniaczy, ponieważ ich działanie wciąż nie zostało w pełni przebadane. Póki co lepiej jest sięgać po naturalne źródła tych życiodajnych związków: czerwone wino, kawę, zieloną herbatę, gorzką czekoladę, pomarańcze, arbuzy, jagody, jeżyny, śliwki, truskawki, maliny, rodzynki, czerwone winogrona, oliwę z oliwek, bazylię, majeranek, imbir, czosnek, awokado, szparagi, brokuły, brukselkę, kapustę, marchew, ryby, sałatę, owies, czerwoną cebulę, orzeszki ziemne, pieprz, miętę, dynię, sezam, szpinak, pomidory.
 

MKO/mmch




sobota, 18 czerwca 2011

PRZEPIS NA UDANE MAŁŻEŃSTWO

Czy istnieje recepta na udane małżeństwo?
Małżeństwo, tak jak i ludzkie życie, jest zbyt skomplikowane, by komukolwiek udało się wypracować uniwersalną receptę na udane życie czy szczęśliwe małżeństwo. Nie znaczy to jednak, że nie wiemy, czym jest szczęśliwe małżeństwo i jak do tego dążyć.

 Udane małżeństwo to związek, w którym obie osoby czują, że się kochają, szanują się nawzajem, rozumieją, wspierają. Jest to taki związek, w którym małżonkowie starają się zaspakajać nawzajem swoje potrzeby i pragnienia. Próbują być dla siebie darem. Muszą też zrezygnować z wzajemnej idealizacji i uczyć się przyjmować drugiego takim, jakim jest. Miłość bowiem, to nie tylko uczucie, to budowanie, tworzenie wspólnej historii życia, realizacja dążenia do jedności i wzajemności.
.
Skoro nie ma recepty na udany związek, to czy potrafimy chociaż nazwać źródła problemów w małżeństwach?
Jest wiele źródeł problemów w małżeństwie. Wymienię kilka z nich.
Dość powszechne wydaje się mylenie stanu zakochania z miłością. Zakochanie jest fascynującym stanem, „prezentem” od życia, ale nieprzypadkowo mówimy o tym okresie, jak o okresie patrzenia przez różowe okulary. Jest w tym oczarowanie drugim człowiekiem, i pożądanie, i zazwyczaj bardzo dużo idealizacji i narcyzmu, i pewnego rodzaju ekstazy. Nie jest to stan stały. Aby związek przetrwał musi przerodzić się w miłość, która jak powiedziałam wyżej, jest nie tylko uczuciem, ale i postawą.
Następną sprawą jest nasza, często ukryta lub nieświadoma motywacja — czy wchodzę w związek, bo chcę uciec od własnej rodziny lub od samotności, czy wybieram kogoś, kto ma dla mnie coś atrakcyjnego (np. pieniądze czy pozycję), albo kto nas dowartościowuje, albo ma stać się idealnym rodzicem lub odwrotnie kimś, kogo ja uratuję (np. od alkoholu, narkotyków). Ważne jest także, aby młodzi chociaż trochę zdążyli się poznać, zanim się pobiorą. Niejednokrotnie pary, które wkraczają w związek, znają się bardzo krótko i słabo. Wiadomo, że okres „randkowania” to szczególny czas. Młodzi spotykają się w kawiarni albo w kinie, na spacerze czy na tańcach. I jest im ze sobą świetnie. Jeżeli cały ten czas przed ślubem ogranicza się tylko do wspólnych rozrywek, to jest to zdecydowanie za mało. Zaczynają bowiem żyć ze sobą po ślubie ludzie, którzy tak naprawdę się nie znają. Mimo że dobrze się razem bawili, niewiele o sobie wiedzą. Jeżeli do tego są mało dojrzali, nie są świadomi tego, że ludzie różnią się od siebie i mają różne potrzeby — zaczyna im być razem ciężko. Coraz więcej takich par szuka pomocy w poradni, gdyż są bezradni wobec tego, że są inni. Jest to dla nich czymś bardzo trudnym. To są proste rzeczy, ale jest ich bardzo dużo. Okazuje się np. że jedno lubi spać przy otwartym, drugie przy zamkniętym oknie. Dla wielu związków takie codzienne drobiazgi są trudne do rozwiązania. A więc przed ślubem warto dużo ze sobą rozmawiać, by poznać nawzajem swój świat wartości, swoje upodobania i przyzwyczajenia, marzenia i plany życiowe. Dobrze, jeżeli pobierają się osoby w miarę niezależne, stojące na własnych nogach, otwarte emocjonalnie, odpowiedzialne za siebie, chcące współpracować a nie współzawodniczyć.

Najczęstszym zresztą powodem konfliktów już w małżeństwie jest to, że ludzie przestają ze sobą rozmawiać, a z czasem również i rozumieć się. Wiele par zupełnie nie umie ze sobą rozmawiać, każde mówi innym językiem. Często w pracy z małżeństwami używam porównania mówiąc, że małżonkowie są jak dwa radioodbiorniki, jedno jest ustawione np. na Jedynkę, a drugie np. na Trójkę. Każde nadaje swój własny program, ewentualnie tylko zwiększa natężenie głosu. Ale zupełnie nie słyszą się wzajemnie. Nie słyszą tego, czego od siebie oczekują. Często mamy lepszy kontakt ze swoimi wyobrażeniami na temat drugiego niż z realnością.
Niedawno rozmawiałam z parą, która opowiadała mi o pewnej sytuacji. Otóż mąż dał do zrozumienia żonie, że sprawi jej prezent na Walentynki. Ona postanowiła również zrobić mu jakąś niespodziankę. Zadała sobie sporo trudu i wreszcie znalazła w eleganckim sklepie bardzo piękny sweter. Ślicznie zapakowany ofiarowała mężowi. On przymierzył, ucieszył się, ale zobaczył na plecach dziurę. Wynikła z tego straszna awantura. Zarzucił żonie, że specjalnie kupiła mu dziurawy sweter i chciała go tym prezentem zranić. Cała sytuacja wydawała się absurdalna, ale on często był raniony w życiu i w tej sytuacji poczuł się bardzo skrzywdzony. To zdarzenie pokazuje, jak wiele rzeczy między nimi nigdy nie zostało powiedzianych i zrozumianych. A kiedy tak się dzieje w relacji małżeńskiej, każdy pretekst jest dobry, by się pokłócić.
W jaki sposób zatem można poznać się, spędzając kilka godzin tygodniowo w sielankowej atmosferze wolnej od problemów?
Tak jak powiedziałam, trzeba rozmawiać: o sobie, swoich poglądach, wartościach, planach, marzeniach. Dobrze też postawić sobie samemu parę ważnych pytań: Czy będziemy kochali się wystarczająco mocno, by znosić swoje wady? Czy porozumieliśmy się co do osobistych poglądów każdego z nas na temat: wizji rodziny, ról w małżeństwie, wychowywania dzieci, wiary etc.?
Ważne jest także, by przeżyć wspólnie takie doświadczenia, które pomogą nam zobaczyć się nawzajem w różnych sytuacjach, nie tylko w czasie rozrywki, mogą to być np. wizyty u chorej cioci, u której trzeba posprzątać i zrobić zakupy, albo wspólny wyjazd w mniej komfortowe warunki. Ważne jest też, by poznać swoje rodziny, zobaczyć narzeczoną, narzeczonego, w sytuacjach z innymi ludźmi, zauważyć także swoje wady. Patrzenie na siebie tylko przez różowe okulary może spowodować nawet poważny kryzys zaraz na początku małżeństwa, gdyż nagle następuje wielkie rozczarowanie: „myślałem, że jesteś inna, inny...”

Druga ważna rzecz, to nauczyć się razem dochodzić do kompromisów. Szczególne trudności mają z tym jedynacy, którzy w rodzinie mogli nie mieć możliwości nauczenia się tego. Osoby wywodzące się z rodzin, w których było kilkoro dzieci, w naturalny sposób nauczyły się dzielić i dochodzić do konsensusu.
Gdy jednak już jesteśmy w małżeństwie i mimo całej miłości, która nas łączy, zbyt często mamy dosyć siebie i tego związku — co wtedy robić?
Jeszcze raz podkreślam duże znaczenie rozmowy. Jest powiedziane: Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce (Ef 4,26). Dobrze jest zdążyć się pogodzić przed położeniem się spać, jeszcze tego samego dnia, kiedy się pokłócimy. Pary, które rozwiązują problemy za pomocą „cichych dni”, bardzo dużo ryzykują. Jest to niestety metoda, ewoluująca: najpierw wytrzymam godzinę, potem pół dnia, a z czasem nawet kilka dni. Rozmawiałam ostatnio z parą, która nie rozmawiała ze sobą od ośmiu miesięcy. Trzeba więc ROZMAWIAĆ.
Potem trzeba się zastanowić, jak rozmawiać. Rozmawiać nie o pretensjach, o tym że „ty jesteś okropny, bo...” lub „ty jesteś straszna, bo...” Niestety częstym modelem komunikowania się małżonków jest wzajemne oskarżanie się. Podczas właściwie prowadzonego dialogu powinno rozmawiać się o swoich uczuciach, czyli nauczyć się mówić np. „kiedy nie uprzedzasz mnie, że przyjdziesz trzy godziny później z pracy do domu, to ja bardzo się niepokoję i denerwuję”. Należy położyć nacisk na to, co JA czuję. Nie jest to łatwe, bo dużo prościej powiedzieć: „Jesteś łajdakiem i na pewno mnie oszukujesz!”, niż odsłonić swoje uczucia mówiąc: „jest mi przykro, bardzo mnie zraniłeś, nie uprzedzając wcześniej, że masz coś ważnego do załatwienia”. Właściwie jest to jedyny skuteczny sposób komunikowania się.
Następna sprawa, to mówić o swoich potrzebach i to w rozmaitych aspektach, również tak delikatnych jak pożycie intymne. Na tym podłożu jest bardzo wiele wzajemnych oczekiwań, ale są też obawy i wstyd, jak o tym rozmawiać. I tutaj jeszcze raz podam przykład, może nie do końca intymny, ale zaczerpnięty prosto z życia. Żona była zawiedziona tym, że jej mąż nigdy nie kupował jej kwiatów, ale nigdy mu o tym nie powiedziała. Odważyła się to zrobić dopiero na sesji terapeutycznej po kilku latach małżeństwa. Mąż naprawdę się zdziwił. Wyglądał tak, jakby pierwszy raz o tym usłyszał. Podczas rozmowy, gdy zaczął się nad tym głębiej zastanawiać, okazało się, że jego ojciec nigdy nie kupował matce kwiatów. Czasem widział mężczyzn ofiarowujących swoim kobietom kwiaty, ale nigdy nie przyszło mu to do głowy, żeby dać je swojej żonie. Między tą parą narosło bardzo dużo rozżalenia. Żona czuła się niekochana, bo ona z kolei wychowywała się w rodzinie, w której tata okazywał mamie miłość w ten sposób, że często dawał jej kwiaty. Takich rzeczy dzieje się bardzo dużo i jeżeli nie mówimy o własnych potrzebach, nie powinniśmy dziwić się, że druga osoba ich nie zaspokaja.
Skąd biorą się tak odmienne oczekiwania kobiety i mężczyzny?
Różnice wynikają nie tylko stąd, że jesteśmy inni jako kobieta i mężczyzna. Jesteśmy też różni dlatego, że wychowaliśmy się w innych rodzinach. Każdy wychodzi ze swojego domu rodzinnego z jakimś wzorcem ról. To nie jest tak, że jeden schemat jest dobry, a drugi zły. Jeden z modeli jest taki, że mąż pracuje, a kobieta prowadzi dom i oboje są szczęśliwi, ale jest to układ jeden z wielu. Zastanówmy się, co może dziać się w sytuacji, gdy dziewczyna pochodzi z rodziny, w której mama pracowała zawodowo poza domem i razem z ojcem dzielili się domowymi obowiązkami. Chłopak natomiast pochodzi z rodziny, w której matka chłopaka zajmowała się domem. Można spodziewać się, że na początku będzie im trudno wypracować ich własny model rodziny. Aby do tego doszło, oboje muszą zrozumieć, że model panujący w ich domach rodzinnych nie jest jedynie słuszny. Muszą uzmysłowić sobie wielość modeli. Często jest to trudne. Obserwując rodziców, którzy w określonym podziale ról byli szczęśliwi, młodzi są przekonani, że taki właśnie model także im zapewni szczęście. Próbując za wszelką cenę przenieść go w swoje życie, napotykają na niezrozumienie współmałżonka i opór. Powinni jednak pamiętać, że ich życie jest inne, tak jak oni są inni od swoich rodziców. Ważne jest więc, by zrozumieć, że druga osoba nie jest taka sama jak ja. Ma prawo myśleć inaczej, odczuwać inaczej. Nigdy nie będziemy tacy sami, w tej różności i odmienności jest bogactwo.

Jak zmienia się małżeństwo, gdy przychodzi na świat dziecko. Czy zawsze ten fakt umacnia związek?
Takie jest powszechne przekonanie, ale dziecko nie jest „plastrem” na rany małżeńskie. Dziecko nie leczy. Czasami, kiedy źle się dzieje w małżeństwie, gdy przeżywa ono kryzys, małżonkowie wpadają na pomysł, aby mieć dziecko. Łudzą się, że ono uleczy, wzmocni ich związek. Myślę, że to duży błąd. Jest w tym coś z przedmiotowego traktowania dziecka, gdyż dziecko to nie panaceum na braki. Szczególnie jest to ważne w przypadku pierwszego dziecka. Przejście od bycia parą małżeńską do bycia rodziną jest trudne. Nawet jeżeli ludzie bardzo tego chcą. Mąż i żona, którzy byli dla siebie kochankami, przyjaciółmi, nagle muszą podzielić swoje uczucia i uwagę. Jeżeli dzieje się to przedwcześnie i niezbyt odpowiedzialnie, zaczyna pojawiać się coraz więcej konfliktów. Myślę też o małżeństwach zawartych z powodu nieoczekiwanej tzn. „nieplanowanej” ciąży. Jest to bardzo obciążające i zawsze pozostawia rysę, szczególnie w mężczyznach. Później przez wiele lat ma to wpływ na relację w związku. Optymalnie jest, gdy para ma jakiś czas, by nacieszyć się życiem małżeńskim, zanim zostanie rodzicami. Zupełnie inna sytuacja ma miejsce, kiedy małżonkowie z powodów biologicznych czy biologiczno-psychologicznych nie mogą mieć dzieci. Jest to również bardzo skomplikowane. Ważne jest, by przejść tę sytuację razem i razem szukać rozwiązania.
Jak powinna wyglądać relacja z rodzicami i teściami, by pomagała małżonkom wzrastać?
Dotykamy tu bardzo ważnej rzeczy. Zacznijmy od Biblii: Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją, i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2,24). Jest w tym fragmencie coś bardzo prawdziwego, także psychologiczne, nie tylko duchowo. Trzeba najpierw opuścić swój dom rodzinny, swoich rodziców, aby móc wejść w małżeństwo. Nie chodzi tu tylko o opuszczenie fizyczne. W dalszym ciągu w polskich warunkach nie zawsze jest to łatwe. Myślę tu o psychologicznym opuszczeniu, o „przecięciu pępowiny” łączącej dziecko z rodzicami. Im bardziej młoda kobieta i młody mężczyzna są odłączeni od rodziców, tym jest większa szansa na to, że ich związek będzie udany. Mogą wtedy budować relację we dwoje, a nie — co się często zdarza — we czworo lub sześcioro. Rodzice mogą młodym pomagać, ale również i przeszkadzać. Relacje rodziców z dziećmi często są bardzo skomplikowane. Wielu rodziców osłabia związek małżeński dzieci, zatrzymując je przy sobie. Takich zagrożeń jest naprawdę dużo.
Nie zawsze tylko rodzice są winni. Zdarza się, że młodzi w chwili konfliktu biegną do mamy po radę lub pomoc i problem się rozrasta. Może trzeba szukać rozwiązania bez wtajemniczania we wszystko rodziców?
Myślę, że w ogóle nie należy tu mówić o winie, raczej o przyczynach. Najlepiej jest, gdy rodzice prezentują taką postawę: jesteśmy otwarci na to, by wam pomóc, ale nie narzucamy się z tą pomocą i zachowujemy odpowiedni dystans. Dobrze jest, gdy dzieci mają świadomość, że rodzice mogą być dla nich wsparciem. Jednak rodzice nie powinni nieproszeni narzucać się ze swoimi radami, nawet jeśli znają lepsze rozwiązanie. Dziś wiele par skarży się na ten problem. Najczęściej chodzi o matki. Właśnie one wykazują niejednokrotnie daleko idącą niedelikatność. Wszystkie krytyczne uwagi na temat wychowania dzieci, kierowane pod adresem synowych, są niedopuszczalne i czynią wiele złego młodym małżeństwom. Podobnie mąż córki jest nowym członkiem naszej rodziny, co nie oznacza, że mamy go wychowywać. Jego rodzice już to zrobili. Nawet jeśli uważamy, że nie zrobili tego najlepiej, to nie powinniśmy ich poprawiać. Najważniejsze jest zachowanie odpowiednio dużego dystansu i niemieszanie się w sprawy młodych. Z drugiej strony, małżonkowie powinni zastanowić się, czy rodzice są najlepszymi rozjemcami w sporach ze współmałżonkiem. Zazwyczaj nie są obiektywni, trudno im nie stanąć po stronie swojego dziecka. Często młoda żona czy młody mąż wtajemniczają rodziców w małżeńskie problemy, a potem jest tak, że para dawno już rozwiązała swój problem, a rodzice nie mogą tego zapomnieć. W ich mniemaniu ktoś obcy skrzywdził ich dziecko i mimo że młodzi dawno już sobie to wybaczyli, rodzicom trudno jest o tym nie myśleć. Jeżeli czasem potrzebujemy porady, to lepiej zwrócić się do przyjaciół, którzy mają większy staż małżeński lub w poważniejszych sprawach do terapeuty czy doradcy małżeńskiego, a nie do swoich rodziców.
Co zrobić, by małżeństwo z długim stażem również czuło się szczęśliwe?

Małżeństwo z długim stażem naprawdę może być szczęśliwe. Historia związku, to historia kryzysów i rodzącej się z nich nowej harmonii. To wspólny proces, wspólna droga, na której możemy się stawać coraz bardziej dojrzali psychicznie. Życie w małżeństwie może być źródłem wielkiej radości, ale musi przechodzić też przez trudne doświadczenia. Jestem pełna uznania dla par, które nie ustają w pracy nad swoim związkiem. Nigdy nie jest za późno, żeby starać się, by było lepiej. Niejednokrotnie moment odejścia dzieci z domu jest czasem kryzysu. Nazywa się to etapem pustego gniazda. Czasem odejście dzieci zbiega się z przejściem na emeryturę lub kłopotami ze zdrowiem i to wszystko stwarza duże problemy. Nie jest dobrze, gdy małżeństwo staje się bardziej rodzicami niż małżeństwem i głównie zajmują się pracą i dziećmi. Tematem ich rozmów są problemy dzieci, sprawy materialne lub organizacyjne. Przestają rozmawiać o sobie, swoich uczuciach, swoich pragnieniach i potrzebach. Wyobraźmy sobie sytuację, że dzieci odchodzą i rodzice zostają nagle sami. Powstaje przytłaczająca pustka. Okazuje się, że nie mają o czym rozmawiać, że kiedy nie ma już bałaganu w pokoju i lekcji do odrobienia, i narzekania na maluchy, nie pozostaje nic, co ich łączy. To jest naprawdę tragiczne.
Warto nie zaniedbywać wzajemnej relacji do tego stopnia, żeby trzeba było ją na nowo odbudowywać. Małżeństwo powinno bezustannie dbać o to, by naprawdę być małżeństwem. W rodzinie powinny być wyraźne granice i podsystemy: rodzice i dzieci. Musi ściśle być zachowane to, że rodzice są rodzicami dla swoich dzieci, ale przede wszystkim są parą małżeńską. Żyją nie tylko po to, by wychowywać dzieci. One są ważne, ale nie jedyne. Celem jest to, by małżonkowie kochali się i rozumieli coraz lepiej i żyli ze sobą blisko, nawet jeśli mają pięcioro dzieci. Wtedy nie ma tego niebezpieczeństwa, że po odejściu dzieci powstanie straszna pustka w ich domu i przerażenie, co ze sobą począć. Zaniedbanie własnego małżeństwa może z czasem objawiać się kurczowym trzymaniem się dzieci. Rodzice wtrącają się i trudno im zaakceptować usamodzielnianie się swojego dziecka, właśnie z powodu strachu przed pustką. Bronią się, by nie pozostać samemu z kimś, kto stał się dla nich obcym człowiekiem.
Można wykorzystać ofiarność teściów czy rodziców, by czasem zostali z wnukami na wieczór, a jak są większe, nawet na kilka dni, żeby małżonkowie mogli pobyć tylko ze sobą. Małżonkowie powinni mieć też czas tylko dla siebie. Bardzo ważne jest, by o to dbać. Każda para powinna znaleźć najlepszy sposób na pogłębianie swoich relacji w związku. Dla jednych może to być kolacja przy świecach, dla innych spacer czy wyjazd.
Szczególnym wyrazem jedności w małżeństwie jest pożycie seksualne. Jakich trudności w tej dziedzinie możemy doświadczyć?
Jest to niezwykle delikatna sfera. W subtelny sposób odzwierciedla to, co się dzieje w innych warstwach związku, ponieważ intymność związana jest ze wszystkimi sferami doświadczeń. Zdarza się np. że para nie współżyje ze sobą np. od roku i wcale o tym nie rozmawiają, po prostu tak się dzieje. Różnie sobie z tym radzą, ale nie rozmawiają o tym. Trzeba uczyć się mówić o tych sprawach. Tym bardziej, że są niezwykle delikatne i łatwo tu zranić się nawzajem. Nie można więc o tym nie rozmawiać. Warto mówić o swoich potrzebach i oczekiwaniach w tej sferze. Nie bagatelizować i nie unikać rozmów, jeżeli w tej dziedzinie zaczyna dziać się coś trudnego. Jeśli nagle jedno z małżonków przestaje mieć ochotę na współżycie lub unika go, nie możemy tego ignorować. Musimy też zdawać sobie sprawę, że istnieją pewne naturalne okresy zmniejszenia zainteresowań seksem, np. po urodzeniu dziecka. Mężczyznom nieraz trudno jest to zrozumieć i w młodych małżeństwach niejednokrotnie pojawiają się na tym tle problemy. Młody tata nie zdaje sobie sprawy, że żona po porodzie na ogół nie ma ochoty na seks. Wtedy czuje się odrzucony albo niekochany. Ma też trudności, by połączyć fakt, że w pierwszym roku po urodzeniu dziecka, żona wstaje często w nocy, mało sypia i czuje się przemęczona. Wtedy zwykle ma mniejszą ochotę na zbliżenia. Dobrze byłoby, żeby młody tata wiedział i rozumiał, że żona wcale nie przestała go kochać. Jeśli on co drugą noc będzie wstawał do dziecka, wtedy i żona będzie miała większą chęć na życie intymne.
W jakim momencie kryzysu małżeńskiego powinno się szukać pomocy na zewnątrz?
Zawsze warto szukać pomocy, kiedy chociaż jednej osobie w związku wydaje się, że jest trudno i nic się nie zmienia.  Nie jest to łatwe. Widzą, że jest źle między nimi i jak wieloma rzeczami muszą się zająć. Zaczynają rozmawiać, wyjaśniać, zaczynają siebie słuchać. Muszą przejść przez etap związany z wybaczeniem, i z odzyskaniem zaufania.
Rozmawiała Grażyna Rolkiewicz